[…] Pragnienie żywi się brakiem. Siła uwodzenia leży w niedopowiedzeniu, tajemnicy, do której można się zbliżyć, ale której nie można poznać.
Maciejuk przeciwstawia się „produkcji” obrazów poprzez zatarcie pierwowzorów swoich dzieł, ale też, bardziej dosłownie, zamazanie konturów drzew i zasnucie nieba mgła. Taki miękki, kojarzący się z efektem sfumato, sposób malowania, nie jest wyłącznie ukłonem autora w stronę historii sztuki, jego źródeł należy szukać raczej na planie filmowym, gdzie wystarczy przesunąć punkt ustawienia ostrości, by eksponując tło, uczynić niewyraźne elementy pierwszego planu, i odwrotnie, gdy głębia przestaje być istotna, wyostrzyć postacie pierwszoplanowe. Działanie tego mechanizmu ilustrują dwa zawieszone w Zachęcie naprzeciw siebie obrazy, zainspirowane prymitywnymi, przeznaczonymi do domowego użytku rzutnikami, na których wyświetlano niegdyś bajki. Na większym z płócien widnieje słowo „ostrość”, które iluzjonistycznie się wyostrza w miarę zbliżania się do niego. Drugie, mniejsze, jest jego nieostra wersja.
[…] Maciejuk nie udowadnia w swoich pracach racji bytu malarstwa i nie stawia pytań o jego granice. Mówi po prostu: To jest obraz. Możesz na niego patrzeć. Powołaniem bowiem tego malarstwa nie jest _ pisał Adam Szymczyk _opowiadanie historii, jest nim raczej komentowanie historii malarstwa i jej technicznych zastosowań we współczesnej „kulturze obrazkowej”. Przyzwyczajeni do przyjemności płynących z pobieżnego „przeglądania” świata, utraciliśmy zdolność patrzenia.
Malarstwo Maciejuka próbuje ją przywrócić. Odzierając obrazy z oczywistości, sprawia, że znów je zauważamy, znów dajemy się uwieść ułudzie déjà vu.
(—) Violetta Sajkiewicz, „Czas Kultury” 2006 nr 2